Podczas wszystkich swoich nurkowań używam dwóch automatów SLL DIN ICE I stopień i SLL ICE II stopień.


Nurkowanie w Jaskini Kasprowej Niżniej - 25 I 2016 r.

       Zima to okres, w którym lód uniemożliwia wielu nurkom szeroką działalność. Jednak dla speleonurków to idealny sezon do działań w jaskiniach tatrzańskich. Zimno, które wiąże duże ilości wody, powoduje osuszenie wielu partii jaskiń, co pozwala na nurkowanie w niedostępnych latem syfonach. W związku z tym ekipa Speleonurkowania i Speleoklub Bielsko Biała postanowili połączyć siły i wykonać akcje nurkowe w jaskini Kasprowej Niżniej i Dudnicy.

       Niedziela 24 I 2016, 6:30, budzimy się w pensjonacie Pani Krysi w Witowie, który od wielu lat jest bazą i ostoją zarówno grotołazów jak i nurków tatrzańskich. Dokładnie o 7:30 jesteśmy umówieni z Jackiem, który nas i nasze 12 worków zawiezie do Kuźnic. W worach jaskiniowych jest wszystko, czego potrzebujemy na 3 dniową akcję nurkową: 4 butle po 12 litrów, 2 butle 11 litrowe, 4 butle 4 litrowe, 2 worki ze sprzętem, 2 z sucharami i ocieplaczami. Między tym ekwipunkiem upchnęliśmy jeszcze płetwy, uprzęże sidemount oraz dodatkowy balast. O 7:38, szybko przeładowujemy sprzęt do busa i po 10 minutach meldujemy się w Kuźnicach. Nie będziemy dzisiaj sami i już po paru minutach dołączają do nas grotołazi ze Speleoklubu Bielsko-Biała Asia, Wojtek i Łukasz. Wspólna fotka mile widziana, dlatego robimy ją od razu, a za tło przyjmując stertę jaskiniowych worków. Ruszamy w górę o 8:15 część grupy szybkim krokiem „4x4” i pozostała czwórka spokojnym miarowym. Podczas dojścia oceniamy i porównujemy warunki z poprzednim sezonem - zima 2015 była bardziej obfita w śnieg. Rok temu, kiedy tu byliśmy kamieni w potoku nie było widać, dzisiaj są przykryte śniegiem, ale jego warstwa jest mała, co powoduje że jest dosyć ślisko i nie trudno o wywrotkę. Pod otworem jak to zwykle bywa rozwija się żywa dyskusja, która zamienia się w 20 minutową polemikę o pojemności męskiego serca, co pozwala nam skrócić okres oczekiwania na resztę ekipy prowadzoną przez Wacka. Mariusz przerywa rozmowę stanowczo apelując, że czas się przebierać i klarować sprzęt, bo członkowie kursu taternictwa jaskiniowego, którzy lada moment tu wpadną w ilości kilkunastu osób też potrzebują miejsca by się w miarę wygodnie przygotować. Nie mija 20 minut i wpada Wacek ze swoją ekipą kursantów, wtedy, kiedy zaczynają zmieniać odzież Mariusz robi odprawę by nic nie uciekło oraz by wszystkie worki zostały zabrane. Po paru minutach ruszamy pełnym kilkunastoosobowym składem. Pierwszy odcinek specjalny to tzw. Wielki Komin. Pomagamy sobie liną transportową jednak ukształtowanie Komina nie pozwala na bezpośrednie wciągnięcie worków na górę. Rozstawiamy ekipę na poszczególnych przepinkach, co pozwala na sprawne przemieszczanie ładunku do góry. Nie jest to łatwe, bo prawie każdy worek waży kilkanaście kilogramów. Jednak grotołazi są zaprawieni w trudnych i ciężkich akcjach.

       Zmagania kontynuujemy na kolejnych prożkach i częściach jaskini, ale przy tylu osobach zmęczenia nie czuje się nawet przez chwilę, a transport idzie zaskakująco sprawnie. Ku naszemu zdumieniu przed Salą Rycerską nie mamy do pokonania jeziorka, dla którego na ten wyjazdu kupiliśmy dwa komplety woderów. Rok temu Mariusz przebierał się w suchy skafander po to by wszystkich przenieść na własnych barkach. Dzisiaj, gdy jesteśmy przygotowani na wodę jaskinia stworzyła nam dogodne warunki do jej przebycia. Sala Rycerska to obowiązkowy przystanek, każdy myśli, że to połowa drogi, choć my wiemy, że najlepsze dopiero przed nami. Pierwsze śniadanie, pamiątkowa fotka plus klika słów o syfonach i po paru minutach znikamy w otworze po lewej stronie sali. Chwilę później wita nas ciasny i wysoki komin, a za nim, wąskie, zagmatwane ciągi stworzone z brzytw skalnych. To jeden z najtrudniejszych odcinków jaskini, który musimy pokonać w trakcie transportu. Na początku rozstawiamy kolejarza by tą cześć jaskini przejść bardzo sprawnie. Idzie Kuba, Bober, Mariusz i dwóch kolegów z kursu. W studni lokuje się Wacek z Wojtkiem, Mariusz u góry a Bober z Kubą w trasie typu S. Tym sposobem worki pną się do góry niczym kwiaty na wiosnę. Później docierają jeszcze osoby z kursu, a ogon naszej wycieczki zamyka Honzo. Nadal funkcjonuje kolejarz przez tą cześć jaskini, bo tym sposobem jest o niebo łatwiej poruszać się w Kasprowej. Kilka zejść i podejść, brzytwa, żyleta, skok i przeskok, tajemnicze butle, jeziorko, bajorko i lądujemy przed Syfonem Danka. Rozlokowanie worków, wypakowanie butli i z Honzem zabieramy się za montażu obejm zabezpieczających zawory podczas nurkowania. Mariusz zaprojektował te zabezpieczenia tak, aby podczas transportu w jaskini chroniły obie strony zaworu butli. Bo ich demontażu „połowa” osłony świetnie się sprawdza, jako ochrona zaworu w trakcie nurkowania i transportu między syfonami. Bezpieczeństwo jest dla nas najważniejsze, zwłaszcza bezpieczeństwo naszych butli. Po zamontowaniu trzech osłon Mariusz stwierdza brak jednej 12 litrowej butli. Spogląda w oczy Dominika szukając w nich odpowiedzi, bo to on zamykał orszak. Niestety ani zrozumienia, ani butli nie ma. Bober w tym czasie wykorzystuje czas na zamocowanie plakietki do ściany by można było na stałe zostawić dwie pary płetw Manta, które dostaliśmy od Michała. Firma Manta podarowała je osobom nurkującym w Kasprowej, by w ten sposób ułatwić im transport. Całe zabiegi przy Danku zajmują nam niecałą godzinę, a później następuje szybki powrót, który trwa niecałe 30 minut do Sali Rycerskiej. Po drodze oczywiście szukamy zguby, potrzebnej nam do jutrzejszego nurkowania. Docieramy przez prożek do Kaczki i dalej do samego wejścia gdzie ku naszemu zaskoczeniu worek z flaszką leży i cierpliwie czeka na swoją kolej. Jak się później okazało, gdy my ruszyliśmy do przodu zrobiło się takie zamieszanie, że ktoś zapomniał zabrać worka. Nic się nie stało, bo i tak jutro musimy dotrzeć do Danka, więc czeka nas mały transport.

        W poniedziałek 25 I 2016 r. ruszamy, do Kasprowej trochę później niż w dniu transportu i finalnie docieramy pod Danka o 13. Nie spieszy nam się i tak skończymy bardzo późno. Dwie godziny zajmuje nam przygotowanie do nurkowania. Przebieranie się w ciasnych korytarzach jaskini, pełnych piachu może być materiałem na oddzielną specjalizację nurkową. O godzinie 15:06 Bober i Mariusz, jako pierwsi zanurzają się w kryształowej wodzie Syfonu Danka. Nurkowanie robią w konfiguracji sidemount, mając na sobie po 4 butle. Dwie 12 litrowe, jedną 4 litrową i jedną 11 litrową. Każda z nich jest przeznaczona na poszczególną część ciągu syfonalnego. O 15:15 docierają do Sali Kaskad i transportują butle pod Syfon Muminków, który w rzeczywistości jest małym i płytkim zaciskiem. Aby go pokonać zdejmują wszystkie duże butle z siebie. Bober przy użyciu małej 4 litrowej butli przepływa syfon. Następnie Mariusz wrzuca mu po kolei wszystkie 6 dużych butli i sam pokonuje syfon. Flaszki klarują pod wodą i ruszają przez syfon Mamuci. Z tego syfonu prowadzą dwie drogi: pierwsza przez komin Kaskaderów, a druga przez tzw. Obejście. Wybierają łatwiejsze: obejście gdzie docierają o 15:46. Może to nie jest Komin Kaskaderów, ale i tak wymaga odpięcia wszystkich butli i wspinaczki na ok. 3 metrowy próg. Robi to Bober i wciąga butle podawane mu przez Mariusza. Wciągnięcie 6 butli zajmuje ok. 30 min. Małe 4 litrowe butle zostają w wodzie. Będą użyte podczas powrotu. Chwila odpoczynku i o 16:34 zanurzają się w Syfonie Warszawiaków mając ze sobą już tylko po 3 butle. Miejsce to robi niesamowite wrażenie swoim zróżnicowaniem. Zaczyna się dosyć ciasnym zwężeniem, by następnie pokazać szerokie korytarze, kręte studnie, i tajemnicze zakręty. W wielu miejscach odchodzą boczne ciągi, które zapraszają do penetracji. Po 24 minutach docieramy do Sali Urodzinowej. Pomimo że zapas gazu mamy na kolejne syfony awaria skafandra, powoduje, że Bober jest już bardzo wychłodzony, a musimy mieć jeszcze rezerwę sił na powrót. Decydujemy się odpocząć i wracać. O 18:15 zaczynamy powrót przez Syfon Warszawiaków. W trakcie powrotu wycinamy stare poręczówki, które tworzą kłęby i sieci niebezpieczne dla nurkujących. Praca zajmuje sporo czasu i tym razem syfon pokonujemy w 45 min. Zimno daje się we znaki Bobrowi, który pogania Mariusza. O 19:01 wynurzamy się za syfonem Warszawiaków. Zostawiamy tam cztery 12 litrowe butle, które posłużą Kubie i Honzowi do jutrzejszego nurkowania. Jest tam tyle gazu, że spokojnie wystarczy im na to nurkowanie z zachowaniem wszystkich zasad bezpieczeństwa. Ze sobą zabieramy po jednej 11 litrowej butli i po jednej 4 litrowej, które czekają na nas za Obejściem. O 19:39 zanurzamy się w syfonie Mamucim. Syfon Muminków udaje się tym razem pokonać bez nadmiernego zdejmowania butli. W Sali Kaskad dostrzegamy na półce jakąś żółtą butlę, o której słyszeliśmy od Pawła Poręby. Zabłocone ściany i mokry skafander utrudniają wspinaczkę, więc Mariusz, robiąc z siebie drabinę umożliwia Bobrowi zdjęcie butli. Rok produkcji to 2003? Po wyjściu czeka nas zadanie znalezienia właściciela. Ostatnie dwa syfony są już stosunkowo proste i o 20:34 wychodzimy z syfonu. Cała akcja od zanurzenia w syfonie Danka do wynurzenia w tym samy miejscu zajęła nam 5 godzin. Potem jeszcze tylko 2 godziny rozbierania się i klarowania sprzętu i o 22 we dwóch ruszamy ku wyjściu z jaskini. O 23:30 docieramy pod otwór. Do Kuźnic już niedaleko, ale o tej porze nie funkcjonuje już żaden transport do Zakopanego, więc całą trasę pokonujemy o własnych siłach. W drodze powrotnej robimy jeszcze przystanek na stacji benzynowej pijąc toast za udaną akcję napojami izotonicznymi. O 1:30 docieramy do bazy w Witowie.

Dane zarejestrowane przed komputer HEINRICHS WEIKAMP OSTC 2C:
(komputer z uwagi na małą głębokość nie zarejestrował nurkowania w Syfonie Danka i Syfonie Krakowskim)

- w głąb:

      3'  13,3   metra max głębokość   temp 4,6 C    9,32 średnia głębokość  Syfon Mamuci 
      24' 20,3  metra max głębokość   temp 4,6 C   11,41 średnia głębokość  Syfon Warszawiaków 

- powrót:

      46' 20,3   metra max głębokość   temp 4,6 C   9,21 średnia głębokość  Syfon Warszawiaków 
      3'   13,2   metra max głębokość   temp 4,6 C   8,76  średnia głębokość  Syfon Mamuci

        Następnego dnia, we wtorek 26 I 2016r., nurkowali Honzo i Kuba, którzy też dotarli do Sali Urodzinowej, a na powrocie posprzątali resztę zalegającej poręczówki. Z ich relacji wynika, że są jeszcze dwa kłębki, które trzeba następnym razem usunąć. Niestety w tym syfonie jest taki przepływ wody, że po czasie zrywa on wszystko, co napotka na swojej drodze. Honzo i Kuba mieli jeszcze jedno zadanie - musieli wytargać nasze butle z obejścia i wrócić z nimi przed Syfon Danka, okazało się, że zadanie to było dla nich bardzo proste. 

        W środę, 27 I 2016 r., w Kasprowej po raz pierwszy w życiu nurkował Wojtek Jasiak ze Speleoklubu Bielsko-Biała dołączając tym samym do grona nurków jaskiniowych. Nie omieszkaliśmy wspomnieć jego klubowym kolegom, że jest w ich ekipie osobą, która najdalej weszła w głąb Kasprowej. Po nurkowaniu i przeanalizowaniu sytuacji roztopowej, sugerującej szybkie zalanie Gniazda Złotej Kaczki i odcięcia nas lub sprzętu od wejścia, Honzo zachęcił nas do retransportu. Tym razem 12 worków z ciężkim sprzętem nurkowym przypadło na sześciu transportujących. Wykonaliśmy go po „kolejarsku”, aż za gniazdo Złotej Kaczki, która podczas naszej ewakuacji już napełniała się wodą. Butle zdeponowaliśmy przed nią, a reszta sprzętu wróciła z nami do bazy. Czwartek (28 I 2016 r.) był dniem, kiedy mogliśmy chwilę odpocząć, bo retransportem flaszek zajęli się Wacek Michalski, Krzysiek Handzlik, Klaudiusz Stępień i Marcin Szwendoł ze Speleoklubu Bielsko-Biała. Krzysiek przy okazji zrobił kilka fotek, które można zobaczyć na jego profilu fb. Nasze kaski i uprzęże retransportował Wojtek który był tak podniecony wczorajszym nurkowaniem, że nie mógł się rozstać z Kasprową.

        Piątek przywitaliśmy pięknym słońcem na szlaku za Kalatówkami gdzie zmierzaliśmy do kolejnej jaskini: Dudnicy. Podczas tej akcji swoje pierwsze nurkowanie jaskiniowe wykonał Michał Smaga. Po nim jeszcze Mariusz i Kuba, strzelili tam nurka. Dudnica składa się z 4 krótkich i dosyć płytkich syfonów. Po nurkowaniu Mariusz był miło zaskoczony różnorodnością skał, które tam widział. Jaskinia różni się diametralnie od Kasprowej, a jej szczelinowate poszarpane korytarze nie wybaczają błędów i tylko czekają na możliwość rozcięcia skafandra.

        Dziękujemy wszystkim członkom Speleonurkowania i Speleoklubu Bielsko-Biała, którzy brali udział w naszym transporcie i nurkowaniu bez Waszej pomocy byśmy zrobili o wiele mniej.

      Podziękowania należą się też firmie KWARK, która w promocyjnej cenie zaopatrzyła nas w kamizelki docieplające typu kangurka. Był to bardzo dobry gest z ich strony. My tylko udowodniliśmy sobie i innym, że dobra odzież zabezpieczająca termikę to duży sukces. Chciałbym też podziękować firmie Trojan za dobre oświetlenie oraz ogrzewanie, które i tym razem sprawdziło się w tych spartańskich warunkach. Firmie Manta dziękujemy za płetwy, które zostały w Kasprowej dla wszystkich, którzy tam będą nurkować. Wojtkowi Z. z dive-adventure.eu dziękujemy za użyczenie światła video, które pozwoliło nam zarejstrować nasze nurkowania.

       Nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa, w Kasprowej, już niebawem wracamy z jeszcze większą mocą. W akcji brali udział członkowie Speleonurkowania: Dominik „Honzo” Graczyk, Jakub Maciejewski, Michał Smaga, Mateusz „Bober" Popek, Jarek Malinowski oraz członkowie Speleoklubu Bielsko-Biała: Wacław Michalski, Joanna Micherdzińska, Łukasz Jurczyk, Wojciech Jasiak, Marcin Parys, Dariusz Rozmus, Karina Tomalik, Jakub Adamus, Marcin Płaszczyński, Justyna Pukowska, Tomasz Pukowski, Krzysiek Handzlik, Klaudiusz Stępień i Marcin Szwendoł.

Mariusz Linke mlinke
Mateusz Popek ps. Bober

Produkt dodany do porównywania