Kasprowa Niżna pod wodą
Udało nam się spełnić marzenie, nurkowaliśmy w Jaskini Kasprowa Niżna. Podczas lutowej wyprawy w głąb Tatrzańskich gór, odwiedziliśmy jedną z najliczniej uczęszczanych jaskiń w Tatrach, znajduje się w Tatrzańskim Parku Narodowym. Otwór położony jest na wysokości 1228 m n.p.m., długość wynosi 3070 m, deniwelacja 47 m. Na końcu znajduje się najdłuższe syfonarium w Polsce, jest to jak dotąd 9 syfonów. Najdłuższy Syfon Warszawiaków ma 333 metrów długości, a najgłębszy Syfon Koci ma 30 metrów głębokości. Nasza przygoda zamknęła się na początku najdłuższego syfonu w Polsce. Jaskinia pod wodą jest badana od lat 60 ubiegłego stulecia. Cały czas eksplorowana przez polskich speleonurków, najnowsze nurkowania Katarzyny Kot oraz Pawła Poręby, przy pomocy speleologów zaowocowały przesunięciem przodka na 50 m Syfonu Kociego.
Pierwszego dnia działań w jaskini przetransportowaliśmy sprzęt dla jednego speleonurka. Akcja transportowa przebiegłą bardzo sprawnie, każdy miał ze sobą worek jaskiniowy, workami z butlami zamienialiśmy się w miarę utraty sił. Przed wyruszeniem mieliśmy wiele pomysłów na pokonanie jeziorka. Planowaliśmy skonstruować mały ponton, który pomógłby nam przeprawić się przez przeszkodę. Jednak najszybszym i najefektowniejszym sposobem było przeniesienie wszystkiego i wszystkich na barkach Mariusza. Po niespełna trzech godzinach byliśmy już przy pierwszym syfonie, gotowi do skręcania sprzętu. Nurkowania odbywały się solo w konfiguracji side mount. Szlak przecierał Jakub, który dotarł do Syfonu Warszawiaków. Nasza górna granica została wyznaczona naturalnie przez próg za czwartym syfonem, niemożliwy do pokonania bez użycia małpy i wyciągnięcia wszystkiego samodzielnie ponad próg, co diametralnie zwiększyłoby czas spędzony w jaskini. Pierwszy Syfon Danka ma 6 m długości oraz 3 m głębokości. Kuba miał możliwość nurkowania w krystalicznie przejrzystej wodzie, jak sam mówił ciężko było stwierdzić czy jest pod wodą, czy na powierzchni. Drugi syfon Krakowski ma 15 metrów długości i około 6 metrów głębokości. W porównaniu do pierwszego, znacznie bardziej się mąci, co niwelowało wrażenie nurkowania w przezroczystej wodzie. Za drugim syfonem mogliśmy podziwiać piękny wodospad znajdujący się w Sali Kaskad, na który oczywiście musieliśmy się wspiąć. Trzeci syfon Muminków długi na pół metra, i również na tyle głęboki z racji bardzo małego przekroju wymagał odpięcia butli i przeczołgania się przez mały otwór, po pokonaniu go przechodziliśmy do Syfonu Mamuciego długiego na 42 metry i głębokiego na 15m. Po wynurzeniu, znajdowaliśmy się w ciasnej studni pod progiem, na którego pokonanie nie mogliśmy sobie pozwolić. Powrót odbywał się w akompaniamencie wodospadów z przepiękną widocznością pod wodą. Jedynie mąt z Syfonu Krakowskiego, delikatnie psuł magiczną atmosferę.
Podczas drogi powrotnej zauważyliśmy, że w Gnieździe Złotej Kaczki, zaczęła zbierać się woda, co w dużym stopniu utrudniłoby nam działanie podczas kolejnych akcji w jaskini. Z pełnymi nadziejami wróciliśmy do naszej bazy speleologicznej w Witowie. Ustaliliśmy, że kolejnego dnia zanurkują wszyscy, z racji pogarszających się warunków pogodowych, znacznych dodatnich temperatur, które mogły skutkować zalaniem Gniazda Złotej Kaczki. Nasza epikę powiększył Honzo, który miał nurkować z Bobrem, Mariusz zaś ze mną. Po spakowaniu całego sprzętu oraz zabraniu nowych butli ruszyliśmy w głąb jaskini. Gdy dotarliśmy do Gniazda, podjęliśmy decyzję, że tego dnia trzeba wynieść cały sprzęt z jaskini, w przeciwnym wypadku, zalane gniazdo oznaczałyby odcięcie naszych rzeczy. Na miejscu nurkowym okazało się, że w jednym skafandrze uległ awarii pierścień od suchych rękawic. Stawiało to pod znakiem zapytania nurkowanie Bobra oraz moje, mieliśmy bowiem nurkować w niesprawnym skafandrze. Plan uległ zmianie, nurkowaliśmy po kolei na ile wystarczy nam czasu w jedynym sprawnym skafandrze. Pierwszy zanurzył się Mariusz, po nim Honzo. Reszta próbowała naprawić pierścień oraz ustalić plan działania. Omijając problemy natury technicznej, udało się zanurkować całej ekipie, docierając do najdłuższego syfonu.
Droga powrotna przebiegała znacznie wolniej, niż transport worków do syfonów. Sprzęt który transportowaliśmy przez dwa dni, musieliśmy przenieść za Gniazdo Złotej Kaczki. W przeciwnym wypadku mogłoby dojść do zapełnienia gniazda wodą i pozbawiania nas ekwipunku. Po dotarciu do gniazda, zdeponowaliśmy butle w bezpiecznym miejscu, aby wrócić po nie podczas kolejnej akcji. Następnego dnia opuścił nas Honzo, który musiał wrócić do swoich obowiązków. Ostatni dzień spędzony w jaskini był najlżejszym dniem całej wyprawy. Każdy wyposażony w pusty worek jaskiniowy miał swój cel. Dotrzeć do zdeponowanych butli i przetransportować je do bazy. Na spokojnie mogliśmy podziwiać piękno jaskini, która dzięki pięknym naciekom, pozwalała na chwile zapomnienia o pocie, krwi i obelgach, które zostawiliśmy podczas ekspedycji. W wyprawie brali udział: Jakub Maciejewski, Mateusz Bober Popek, Mariusz Linke, Dominik Honzo Graczyk, Wiktor Trojanowski. Szczególne podziękowania należą się dla Wieśka Zahora i Pawła Poręby, za użyczenie swojego osprzętu, który znacznie ułatwił nam działania w jaskini.
Wiktor Trojanowski